MyMenu1

wtorek, 20 maja 2014

Saints i Sarries w finale Aviva Premiership

Po emocjonujących meczach półfinałowych, w walce o mistrzostwo Aviva Premiership pozostały dwa kluby - Northampton Saints i Saracens. Poniżej skróty z meczów Northampton Saints - Leicester Tigers oraz Saracens - Harlequins. Za dwa tygodnie będę miał przyjemność obejrzeć finał na żywo, a dla czytelników bloga postaram się przygotować relację z wizyty na Twickenham.




niedziela, 11 maja 2014

Znamy półfinalistów Aviva Premiership


Zasadnicza część sezonu Aviva Premiership dobiegła końca. Do fazy play-off awansowały zespoły Saracens, Northampton Saints, Leicester Tigers i Harlequins. Mecze 22. rundy przyniosły kilka ciekawych rozstrzygnięć. Najbardziej ekscytujący był pojedynek Harlequins z Bath, jego stawką było miejsce w półfinałach, ale na innych boiskach również doszło do interesujących spotkań. Poniżej przedstawiam krótki opis każdego z meczów.


Leicester Tigers – Saracens 31:27
Saracens przystępowali do meczu wiedząc, że niezależnie od wyniku zakończą rundę zasadniczą na pierwszym miejscu. Nic więc dziwnego, że trener Marc McCall zdecydował się oszczędzić kilku kluczowych zawodników. Dosyć eksperymentalny skład przyjezdnych radził sobie całkiem nieźle, szczególnie w pierwszej połowie. Goście objęli prowadzenie już w pierwszej minucie i utrzymywali je aż do 39. minuty. Karna piątka, którą wywalczyli rugbiści Leicester tuż przed zmianą stron sprawiła, że gospodarze nabrali wiatru w żagle i po okresie dobrej gry prowadzili 31:15. Goście zdołali co prawda zmniejszyć rozmiary porażki, ale zwycięstwo Tigers pozostało niezagrożone.


London Irish – Sale Sharks 22:20
Rezultat meczu na Madejski Stadium nie miał wpływu na pozycje drużyn w tabeli. Sale Sharks, po bardzo udanym sezonie, zapewnili sobie szóstą lokatę i występ w European Rugby Champions Cup (następca Heineken Cup). London Irish uplasowali się na dziesiątej pozycji. Mimo tego spotkanie było emocjonujące. W obu zespołach występowali zawodnicy, którzy zapowiedzieli zmianę barw klubowych i pragnęli pożegnać swoje ekipy zwyciężając. Przez prawie 60 minut na prowadzeniu byli goście i wyglądało na to, że zdołają oni podtrzymać dobrą passę wyjazdowych zwycięstw. Rugbiści London Irish zdołali jednak skutecznie powrócić do gry, a kluczowe punkty, które zdobył skrzydłowy Andy Fenby, zapewniły im wygraną.


Harlequins – Bath 19:16
Mecz na Twickenham Stoop można uznać za ćwierćfinał Aviva Premiership. Harlequins potrzebowali zwycięstwa aby przejść do kolejnej fazy, ekipie Bath wystarczał remis lub przegrana z dwoma bonusami. Spotkanie rozpoczęło się od prowadzenia gospodarzy. Przyłożenie zdobył najlepszy zawodnik Six Nations – Mike Brown. Niedługo po tym goście zniwelowali stratę – akcję za siedem punktów zaliczył George Ford i w 23. minucie był remis 7:7. W dalszej części meczu punkty zdobywali już tylko kopacze, a wynik kontaktowy utrzymywał się do końca spotkania. Ostatecznie Quins okazali się skuteczniejsi i zaliczyli swoje piąte z rzędu zwycięstwo. Ekipie Bath pozostaje niedosyt, zwłaszcza że był to jej najlepszy sezon od wielu lat.


Newcastle Falcons – Exeter Chiefs 13:23
Mecz rozpoczął się po myśli gospodarzy. Dwa celne karne dały im prowadzenie 6:0. Ich radość nie trwała jednak długo. Exeter Chiefs z każdą minutą grali lepiej i wkrótce kontrolowali przebieg gry. Na przerwę schodzili prowadząc 6:15, a po zmianie stron zwiększyli przewagę do 17 punktów. Końcówka meczu obfitowała w dużą ilość niewymuszonych błędów i widowisko stało się nieco mniej atrakcyjne. Ostatnie słowo należało do miejscowych, którzy zdołali przyłożyć piłkę na polu punktowym rywali i zmniejszyć rozmiary porażki.


Northampton Saints – London Wasps 74:13
Do prawdziwego pogromu doszło na Franklin's Gardens, gdzie rugbiści Northampton bezlitośnie rozbili London Wasps. Pierwszy kwadrans meczu nie wskazywał na taki obrót rzeczy. Przyjezdni byli na prowadzeniu 0:13 i zanosiło się na wyrównane spotkanie. Saints złapali jednak odpowiedni rytm i wkrótce odebrali zawodnikom Wasps wszelkie złudzenia. Gospodarze zdobyli aż 11 przyłożeń! Tak wysokie zwycięstwo na pewno pozytywnie wpłynie na morale ekipy przed trudnym półfinałem z Leicester Tigers.


Worcester Warriors – Gloucester 28:27
Szeregi Aviva Premiership opuszcza zespół Worcester. Humory kibiców na Sixways choć trochę poprawiło jednak zwycięstwo, jakie ich drużyna odniosła nad Gloucester. Była to druga wygrana w tym sezonie. Początek meczu należał do gości, którzy w 24. minucie prowadzili 3:17. Gospodarze grali jednak bardzo ambitnie i jeszcze przed przerwą zmniejszyli stratę do dwóch punktów. Po zmianie stron mecz stał się jeszcze bardziej ekscytujący. Prowadzenie zmieniało się aż pięciokrotnie. Zespół Gloucester w ostatniej minucie miał szansę odebrać zwycięstwo z rąk Warriors, ale karny wykonywany przez Burnsa okazał się niecelny.

Półfinały Aviva Premiership zaplanowano na piątek i sobotę (16–17 maja), a finał odbędzie się 31 maja na Twickenham. Jak wspomniałem wcześniej z ligi spada Worcester Warriors, a o awans do elity walczą Bristol, Rotherham Titans, Leeds Carnegie i London Welsh.

sobota, 3 maja 2014

Koledzy nie tylko na boisku


Na prośbę Stanisława Powały-Niedźwieckiego – reprezentanta Polski i kapitana Budowlanych Lublin – zamieszczam tekst, który napisał w związku z poważnym urazem, jakiego doznał podczas ostatniej kolejki ligowej.

O reprezentacji seniorów ostatnio sporo się mówiło. Przy okazji dwóch bardzo ważnych meczów (z Mołdawią i Ukrainą) napisano wiele artykułów i przeprowadzono wiele akcji promujących polską drużynę. Wywiady, relacje, treningi z dziennikarzami, czy liczne galerie zdjęć pozwoliły kibicom lepiej poznać naszych zawodników. Z pewnością nie każdy wiedział, jak różnorodną grupę ludzi stanowimy i myślę, że wiele osób mogło być zaskoczonych (pozytywnie) tym, co usłyszeli i zobaczyli.

Ja chciałbym powiedzieć kilka słów o rugbistach (nie tylko z obecnej reprezentacji) w świetle poważnej kontuzji, jaką odniosłem w lany poniedziałek. Czułem potrzebę napisania tego tekstu po pierwsze aby podziękować, a po drugie, aby pokazać jak zachowują się rugbiści gdy koledze potrzebna jest pomoc. 

O koleżeństwie, silnych więziach i braterstwie w drużynie rugby mówi się bardzo często. Sam pisałem o etosie rugbisty. Ale być może niektórym wydaje się, że to bardziej życzenia aniżeli faktyczny stan. Być może tylko chcemy żeby o nas tak myślano, ale jak przyjdzie do realnych działań, nie znajdą się chętni. Otóż tym tekstem chcę stanowczo stwierdzić: Na kolegę z drużyny, na prawdziwego rugbistę, ZAWSZE możesz liczyć!  

Zacznę od początku, a więc od kilkunastu sekund po samym urazie. Zwichnięta kostka i wystająca kość piszczelowa to widok, który nie napawa optymizmem. Na początku nikt do mnie nie podchodził, aby dać swobodę ratownikom medycznym, jednak zanim przeniesiono mnie do karetki piątkę przybił mi Paweł Nowak, który grał z nami w reprezentacji kilka lat temu. Pierwsze słowa otuchy padły od niego. Sali – dzięki za ten gest!

W karetce był ze mną Sebastian Berestek, czyli popularny trener Lavina. Został ze mną także w szpitalu w Poznaniu, gdzie z powodu święta wszystko trwało trzy razy dłużej niż zwykle. Na prześwietlenie czekaliśmy ok. 3h. W tym czasie dostałem informację od Pawła Najdka, że gdybym potrzebował czegokolwiek to on to załatwi. Wystarczy telefon. Wiedziałem, że mogłem liczyć na jego pomoc w każdym zakresie.

Mniej więcej w tym samym czasie w szpitalu pojawił się Krzysztof Hebda – ojciec Tomka Hebdy, z którym grałem w jednej drużynie w kadrze. Krzyśka nawet nie znałem, ale przyszedł do mnie, bo przecież mogłem czegoś potrzebować gdybym został w Poznaniu w szpitalu. To normalne, że trzeba pomóc koledze, mimo że on grał jeszcze na przyłożenia po 4 punkty i dzieli nas różnica ponad 30 lat. Po prostu wszyscy rugbiści to jedna rodzina. 

Po prześwietleniu okazało się, że trzeba zrobić jeszcze jedną repozycję (pierwsza była w karetce). Musiała być wykonana przy znieczuleniu ogólnym, co wiązało się z długim oczekiwaniem (anestezjolodzy mogli przyjść dopiero za 3 godziny, a po zabiegu musiałem odczekać kolejne dwie). Moi koledzy z drużyny bez żadnego słowa protestu cierpliwie czekali na mnie blisko 8 godzin, mimo że następnego dnia niektórzy szli do pracy. Bo tacy właśnie są rugbiści – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. 

Z Poznania ruszyliśmy do Łodzi, gdzie miałem trafić do szpitala. Potrzebowałem noclegu. Zadzwoniłem do kolegi jeszcze z kadry młodzieżowej, a potem z drużyny łódzkich Budowlanych gdy miałem przyjemność tam grać. „Boja”, czyli Paweł Grabski po 20 minutach oddzwonił i przekazał numer do Michała Mirosza, który miał lokum. „Złoty” bez żadnych problemów udostępnił mi pokój i zawiózł mnie następnego dnia do szpitala, gdzie czekał ze mną aż dostanę łóżko, mimo że tego samego dnia jechał na kadrę do Ossy i miał sporo rzeczy do załatwienia. „Złoty” – wielkie dzięki!

Samo trafienie do szpitala w Łodzi to także zasługa rugbistów. Maciek Brażuk i Bartek Chudzik sprawili, że dostałem łóżko i zostałem zoperowany przez bardzo dobrego specjalistę-ortopedę. Maciek pomógł w ten sposób nie tylko mnie, ale także innym chłopakom z kadry. Pomaga także zawodnikom spoza reprezentacji. Po prostu nie zostawia swoich kolegów z boiska. Można na nim polegać jak na Zawiszy, za co ogromne dzięki. Mimo że teraz Maciek jest menagerem reprezentacji, to cieszę się, że miałem jeszcze przyjemność zagrać z nim w jednej drużynie u trenera Putry. 

W szpitalu odwiedził mnie dwukrotnie wspomniany „Boja”, który za pierwszym razem poratował mnie po prostu jedzeniem (wikt szpitalny to farsa), a za drugim kulami, dzięki którym mogłem swobodniej się poruszać. „Bojs” – wielkie dzięki!

Odwiedzał mnie także trener Mirosław Żórawski, z którym znam się od wielu lat. Grałem u niego w kadrach młodzieżowych, a później w Budowlanych Łódź. Mimo że od czasu mojej gry w Łodzi minęło blisko 5 lat nadal mogłem liczyć na pomoc dawnego trenera. Trenerze – dzięki!

Ostatniego dnia odwiedził mnie także Przemek Pustkowski. Okazało się, że pracuje w szpitalu, w którym leżałem. Z Pustkiem nigdy nie zagrałem w jednej drużynie, ale gdy byłem zawodnikiem Budowlanych Łódź przychodził na treningi i ćwiczył z nami. Choć jest to zawodnik z zupełnie innego pokolenia niż ja, od niego także usłyszałem deklarację wszelkiej pomocy. Bo to przecież u nas – rugbistów – jest normalne. Pustek – dziękuję!

Słowa otuchy i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia spływały od wielu kolegów z boiska także za pośrednictwem sms-ów i Facebooka. Ilość wpisów pod moją informacją o kontuzji była zaskakująco duża. Świadomość, że kumple z drużyny są z Tobą w każdej sytuacji dodaje otuchy. Dzięki temu szybko zapomina się i traumie urazu, a zaczyna się myśleć o powrocie na boisko. Wszystkim, którzy do mnie pisali i dzwonili ogromnie dziękuję.

Nasza reprezentacja ma niecały rok, ale grupa ludzi, którzy ją tworzą to naprawdę jedna wielka rodzina. Jestem dumny z tego, że mogę być członkiem tej drużyny. Jestem dumny z rugbistów! Krytykanci wielu rzeczy nigdy nie zrozumieją, bo nie mieli okazji trafić do takiej grupy ludzi jak reprezentacja Polski. Krytykanci mogą sobie mówić co chcą, ale ostatni czas dał bezapelacyjne dowody na to, że duch rugby to siła, jakiej życzyłbym każdej dyscyplinie.

Panowie wielkie dzięki za wszystko! Widzimy się na boisku! Wrócę tam na pewno!