MyMenu1

poniedziałek, 25 marca 2013

All Blacks pokonani przez Cypr

foto: http://www.cyprus-rugby.com/
Tydzień temu doszło do historycznego wydarzenia. Reprezentacja narodowa Cypru wygrała swój osiemnasty mecz z rzędu i tym samym ustanowiła nowy rekord. Poprzednia najdłuższa seria zwycięstw w oficjalnych meczach międzynarodowych należała do trzech krajów - Nowej Zelandii, RPA i Litwy. Wszystkie wymienione państwa wygrywały 17 razy z rzędu. Drużyna Cypru rozpoczęła zwycięską serię 29 listopada 2008 roku meczem przeciwko Azerbejdżanowi. Ostatnie zwycięstwo odniosła 16 marca 2013 roku, pewnie pokonując Bułgarię 79:10. Gratulacje i wielkie słowa uznania, mam nadzieję, że dobra passa będzie trwała jak najdłużej.

Poniżej kilka słów na temat federacji rekordzistów. rugby na Cyprze pojawiło się w latach pięćdziesiątych XX wieku. Przyjechało wraz z żołnierzami Armii Brytyjskiej. Wojsko grało w lidze liczącej sześć zespołów. Dopiero w 2003 roku dołączył do nich pierwszy cywilny klub - Paphos Tigers. W 2006 roku Cypr wstąpił do FIRA, a w 2007 rozegrał pierwszy mecz międzypaństwowy. Drużyna narodowa posługuje się przydomkiem "Moufflons", który pochodzi od gatunku dzikiej owcy o pokaźnych rogach, zamieszkującej wyspę. To samo zwierzę znajduje się w herbie drużyny. Zespół za swoje motto przyjął spartańską sentencję "wróć z tarczą albo na tarczy". Fraza jak najbardziej pasująca do zaangażowania i poświęcenia zawodników. Mimo, że gra w kadrze nie przynosi profitów finansowych, stale zaskakują i zwyciężają kolejnych rywali. Z 23 dotychczasowych meczów, 22 razy wrócili z tarczą! Powodzenia w kolejnych spotkaniach!

wtorek, 19 marca 2013

Harlequins zdobywają LV Cup

W ubiegły weekend uwaga większości kibiców rugby w Europie, skupiona była na ostatniej rundzie Six Nations. W niedzielę odbył się jednak jeszcze jeden mecz godny odnotowania.  Harlequins wygrali LV Cup, pokonując Sale Sharks  32:14. Dotarcie mistrzów Premiership do finału nie było wielką niespodzianką, jednak dla Sale Sharks był to spory sukces. Warto przypomnieć, że drużyny dzieli w lidze aż 40 punktów! Zespół z północy Anglii w drodze do finału wyeliminował teoretycznie lepsze od siebie ekipy, między innymi Saracens. Kibice Rekinów mieli więc nadzieję, że słaby sezon rozświetli zwycięstwo w Pucharze. Niestety dla nich, Harlequins byli tego dnia za mocni. Sharksi grali nieźle, tworzyli niebezpieczne sytuacje w ofensywie, jednak zdecydowanie za często kończyły się one prostymi błędami. Na uwagę zasługuje gra Andy'ego Powella, który już drugi tydzień z rzędu był wyróżniającym się zawodnikiem. Sharksi wrócili więc z Worcester do Manchesteru bez trofeum, ale zespołowi należą się słowa uznania za dobrą i ambitną walkę. Kibice mają nadzieję, że udane występy w Pucharze korzystnie wpłyną na zawodników i przełożą się na formę w Aviva Premiership. Drużyna dopiero niedawno opuściła ostatnie miejsce w tabeli, a stało się to za sprawą London Welsh, którzy zostali ukarani ujemnymi punktami.


Zdobycie Pucharu przez Harlequins, mimo braku czołowych zawodników, którzy uczestniczyli w meczach reprezentacji, świadczy o dużym zapleczu i dobrym szkoleniu w klubie. Gracze, którzy zazwyczaj nie występują w pierwszym składzie dostali szansę gry w LV Cup i wykorzystali ją rewelacyjnie. Londyńczycy stają się potęgą nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także w Europie. Klub ma duże ambicje, a zawodnicy i trenerzy podkreślają w wywiadach, że chcą wygrać każdy turniej, w którym startują. Jedna trzecia planu została więc wykonana. Następne cele to mistrzostwo Anglii oraz wygranie Heineken Cup. Jeśli ta sztuka się powiedzie, to Harlequins będą pierwszym klubem, który zdobędzie potrójną koronę. Powodzenia!

poniedziałek, 18 marca 2013

Six Nations - runda 5


Zakończyła się piąta runda Six Nations. Pora na małe podsumowanie. Walia, mimo że obronę tytułu rozpoczęła od porażki, wygrała wszystkie pozostałe mecze i drugi rok z rzędu tryumfuje w Europie! Spotkanie z Anglią w Cardiff gospodarze musieli wygrać różnicą minimum siedmiu punktów, aby przeszkodzić gościom w zdobyciu Grand Slam i wygraniu turnieju. Walijczycy wywiązali się z zadania rewelacyjnie. Byli zdecydowanie lepszą drużyną, zdominowali rywali pod każdym względem i zdecydowanie zwyciężyli 30:3. Gratulacje!

W innym sobotnim meczu, Włosi odnieśli historyczne zwycięstwo, pokonując Irlandię 22:15. Mecz miał dramatyczny przebieg. Sędzia pokazał aż cztery żółte kartki, w tym dwie dla doświadczonych liderów - Briana O'Driscolla i Sergio Parisse. Włosi kolejny raz potwierdzili, że są drużyną światowej klasy, a Rzym powoli staje się twierdzą, w której wygrane żadnemu z przeciwników nie przychodzą łatwo.

W ostatnim sobotnim meczu, Francja odniosła pierwsze  w turnieju zwycięstwo, pokonując Szkocję 23:16. Kluczowym zawodnikiem trójkolorowych był Wesley Fofana, który zdobył ważne przyłożenie i przez całe spotkanie sprawiał sporo problemów obronie rywali. Wygrana nie uchroniła Francuzów przed zajęciem ostatniego miejsca. Drewniana łyżka trafia więc do Paryża, co jest sporym zaskoczeniem, zwłaszcza że przed turniejem Francja była jednym z faworytów.

Tegoroczny Puchar Sześciu Narodów był bardzo ciekawy. Jak zwykle mecze były zacięte, choć trudne warunki pogodowe, nie sprzyjały zdobywaniu przyłożeń. Kibice byli świadkami kilku niespodzianek. Największą z nich jest chyba fatalna forma Francji! Nieźle zaprezentowały się Szkocja i Włochy. Nękana kontuzjami Irlandia nie zaliczy turnieju do udanych. Ze swojej formy na pewno zadowoleni są Anglicy i Walijczycy. Oba zespoły mają w składzie bardzo utalentowanych, młodych zawodników, którzy pokazali się z dobrej strony i prawdopodobnie zapewnili sobie miejsce w składzie British and Irish Lions.

Poniżej ostateczna klasyfikacja oraz wybrana przeze mnie piętnastka turnieju:

15. Leigh Halfpenny (Walia)
14. Alex Cuthbert (Walia)
13. Brian O'Driscoll (Irlandia)
12. Wesley Fofana (Francja)
11. George North (Walia)
10. Dan Biggar (Walia)
9. Ben Youngs (Anglia)

1. Cian Healy (Irlandia)
2. Rory Best (Irlandia)
3. Adam Jones (Walia)
4. Alun-Wyn Jones (Walia)
5. Jim Hamilton (Szkocja)
6. Sam Warburton (Walia)
7. Chris Robshaw (Anglia)
8. Sergio Parisse (Włochy)





poniedziałek, 11 marca 2013

Six Nations - runda 4

Mecze czwartej rundy Six Nations rozgrywane były w niesprzyjających warunkach atmosferycznych. Przenikliwe zimno, silny wiatr oraz padający deszcz skutecznie utrudniły grę wszystkim drużynom. Mecze, mimo że zacięte, nie należały do najpiękniejszych. We wszystkich trzech spotkaniach zdobyto zaledwie cztery przyłożenia! 

W pojedynku Szkocji z Walią ustanowiony został nowy rekord w ilości karnych kopanych na bramkę. Było ich aż osiemnaście, w tym trzynaście celnych. Leigh Halfpenny trafił siedem, a Greig Laidlaw sześć. Szkoci byli karani przez sędziego znacznie częściej, zwłaszcza po młynach zwartych. Goście wykorzystali ten fakt i pokonali rywali 18:28. Na uwagę, oprócz dobrej dyspozycji wspomnianego już obrońcy Walii, zasługuje Sam Warburton. Jeden z najlepszych graczy trzeciej linii w Europie zagrał bardzo dobrze, wykonując fantastyczną pracę w przegrupowaniach i w pełni zasłużenie został wybrany najlepszym zawodnikiem meczu.

Ekipa Francji pojechała do Dublina z nadzieją na przerwanie złej passy porażek. Początek meczu należał jednak do gospodarzy, którzy lepiej radzili sobie z niekorzystną pogodą, sprawiając rywalom sporo problemów, zwłaszcza podczas gry maulem. Po czterdziestu minutach Irlandia prowadziła 13:3, lecz w drugiej połowie nie zdołała powiększyć dorobku punktowego. Honor Francji uratował Louis Picamoles, który zdobył przyłożenie na 7 minut przed końcem spotkania. Mecz zakończył się remisem 13:13.

W niedzielę, na Twickenham, drużyna Anglii zwyciężyła Włochy 18:11 i pozostaje jedyną ekipą bez porażki. Przed meczem bukmacherzy przewidywali pogrom, sugerując zwycięstwo gospodarzy w przedziale 25-35 punktów. W pierwszej połowie faworyci zdecydowanie przeważali, kreując wiele niebezpiecznych sytuacji. W kluczowych momentach zabrakło jednak dokładności i żadna z akcji nie zakończyła się zdobyciem przyłożenia. Na przerwę Anglicy schodzili prowadząc jedynie 12:3. Po zmianie stron gra się wyrównała, a goście udowodnili, że nie należy ich lekceważyć i na długie okresy spychali gospodarzy do defensywy. Ostatecznie sześć karnych, które trafił Toby Flood wystarczyło, by odnieść zwycięstwo. Mimo że Anglicy raczej nie byli zadowoleni ze swojej gry, to wykonali zadanie i zapisali na koncie kolejne zwycięstwo.

Za tydzień ostatnia kolejka tegorocznego turnieju. Najciekawiej zapowiada się mecz w Cardiff, gdzie Walia, która teoretycznie nadal może obronić tytuł, podejmie Anglię. Anglicy stoją przed szansą na zdobycie pierwszego od dziesięciu lat Grand Slam, więc emocji na pewno nie zabraknie. W Rzymie Włosi zmierzą się z Irlandią, a w Paryżu, Francja zagra ze Szkocją. Francuzi znajdują się w nietypowej dla nich sytuacji, przegrana oznacza bowiem ostatnie miejsce w turnieju i niechlubną nagrodę drewnianej łyżki.