MyMenu1

piątek, 8 czerwca 2012

Barbarian FC - klub legenda

Czerwiec to dobry miesiąc dla kibiców rugby. Rozpoczęły się testmecze i w najbliższych tygodniach będziemy mogli obejrzeć europejskie reprezentacje w starciu z gigantami południowej półkuli. Nowa Zelandia  rozegra trzy spotkania z Irlandią, Australia podejmie Walię, a RPA Anglię – te pojedynki również odbędą się w trzymeczowym formacie. Jako przedsmak emocji drużyna Barbarians przetestowała poziom przygotowania Brytyjczyków, ulegając Anglii 57:25, zwyciężając Irlandię 29:28 i przegrywając  z Walią 30:21.

To właśnie mecz przeciwko Walijczykom zainspirował mnie do napisania kilku słów o jednym z najciekawszych klubów w historii rugby oraz sportu. Klubie, który nigdy nie posiadał swojego domowego stadionu, którego skład nieustannie się zmieniał,  który zyskał sławę i uznanie grając i wygrywając z najlepszymi ekipami. Barbariansi – bo o tym zespole mowa – to elitarna drużyna, która zrzesza najwybitniejszych rugbistów. Poniżej kilka najistotniejszych faktów z jej historii.

Klub Barbarian FC, znany również jako The Barbarians lub „Baa-Baas” został powołany do życia w 1890 roku przez Williama Percy Carpmaela, który grał w rugby m.in. w ekipie uniwersytetu Cambridge. Założyciel, zainspirowany niesamowitą atmosferą panującą na rugbowych wyjazdach, postanowił stworzyć drużynę złożoną z wybitnych zawodników, pochodzących z różnych zespołów i środowisk. Ekipa wybrańców jeździła na krótkie wyprawy, rzucając wyzwania najlepszym zespołom. Nieodłącznym elementem każdego tournee była integracja graczy, zawiązywanie przyjaźni i krzewienie rugbowego ducha. Od początku istnienia klubu, warunkiem uczestnictwa było otrzymanie zaproszenia. Aby dostąpić tego zaszczytu, należało być nie tylko wybitnym zawodnikiem, ale również zachowywać się zgodnie z etosem poza boiskiem. Przez lata w zespole powstało wiele tradycji. Najbardziej znanymi są zwyczaj gry w skarpetach swojej własnej ekipy oraz wpisanie do składu przynajmniej jednego debiutanta.
Najwięcej występów (30) oraz przyłożeń (38) w barwach Baa-Baas zdobył sir Tony O’Reilly – niezwykle utalentowany zawodnik, a później także biznesmen (pierwszy miliarder w Irlandii). Bardzo istotnym wydarzeniem dla klubu był mecz przeciwko reprezentacji Australii rozegrany 31 stycznia 1948 roku w Cardiff. Spotkanie zgromadziło 45 000 kibiców. Barbariansi zwyciężyli 9:6. Ten sukces stał się początkiem międzynarodowej kariery klubu. Wkrótce potem inne potęgi – RPA oraz Nowa Zelandia – podjęły wyzwanie. Jednym z najsłynniejszych meczów w historii, jest pojedynek z Nową Zelandią stoczony 27 stycznia 1973 roku (Barbariansi zwyciężyli 23:11). Przyłożenie zdobyte w początkowych minutach przez Garetha Edwardsa, na stałe wpisało się do kanonu najlepszych akcji w rugby.


Z mojego punktu widzenia najciekawszym meczem Baa-Baas było spotkanie rozegrane 12 maja 2009 roku na Twickenham, które miałem okazję oglądać na żywo. Przeciwnikiem była drużyna All Blacks w bardzo silnym składzie. Mecz był niezwykle emocjonujący, a szalę zwycięstwa na stronę zawodników w pasiastych koszulkach przechylił Bryan Habana – zdobywca hat-tricku przyłożeń.
Spotkań godnych odnotowania jest oczywiście znacznie więcej, ja poprzestanę jednak na wspomnianych dwóch.

Pomimo niekwestionowanych osiągnięć sportowych, Barbarian FC to coś więcej niż klub zrzeszający wybitnych sportowców. Barbariansi utożsamiają wartości, które od zawsze były częścią rugby, takie jak pasja, przyjaźń, braterstwo, szacunek. Baa-Baas są częścią unikalnej kultury o jaką trudno w innych dyscyplinach. Klub doskonale radzi sobie w erze profesjonalnego sportu, jednocześnie zachował swą niezwykłą tożsamość  stworzoną w epoce sportu amatorskiego. Idea Williama Percy Carpmaela nadal jest żywa. Zaproszenie do gry w koszulce w biało-czarne pasy z herbem Barbarians na piersi wciąż jest zaszczytem, którego dostąpić mogą jedynie wybrani. Zaszczytem, który zobowiązuje do godnego zachowania zarówno na boisku, jak i poza nim. W obecnych skomercjalizowanych czasach, gdy wartości i tradycje często muszą ustępować miejsca zimnej marketingowej kalkulacji, etos jaki utożsamiają Barbariansi jest bezcenny. Mam nadzieję, że ten klub nigdy nie zmieni swojego niezwykłego charakteru.

1 komentarz:

  1. ha ha też byłem na tym meczu 12 maja 2009 roku na Twickenham!!! Świetny! jeszcze chyba gdzieś filmiki mam jak Habana punktował.
    pozdro Lato

    OdpowiedzUsuń