MyMenu1

środa, 30 stycznia 2013

Six Nations startuje w ten weekend

Już za kilka dni uwaga wszystkich kibiców rugby w Europie zwróci się ku jednemu z najstarszych i najlepszych turniejów rugby - Six Nations. Jak zwykle przed startem rywalizacji, w mediach wrze od domysłów, przewidywań i przypuszczeń. Czy forma z Heineken Cup przełoży się na występy reprezentacji? Czy którakolwiek z drużyn ma szanse na Grand Slam? Kto zatryumfuje w tym roku?  Czy Walijczycy obronią tytuł? Pytania można mnożyć bez końca.

W tym roku brytyjscy zawodnicy będą dodatkowo zmotywowani. Stawką jest nie tylko prestiż i zwycięstwo w turnieju. Wysoka forma na boisku może znacząco przybliżyć szanse na znalezienie się wśród elitarnej grupy, która za kilka miesięcy będzie reprezentować barwy British and Irish Lions, podczas wyprawy do Australii. Oprócz gry o laury, sławę i podziw rugbiści walczą również o całkiem wymierne korzyści. W tym roku nagroda za zdobycie Grand Slam osiągnęła rekordową wysokość 5 milionów funtów, oznacza to prawie 100 000 funtów dla każdego z zawodników!

Niedawno zakończone testmecze oraz pojedynki w Heineken Cup pozwalają przypuszczać,  że rywalizacja w tym roku będzie jeszcze bardziej zacięta niż zazwyczaj. Faworytami do zwycięstwa są Anglicy i Francuzi. Anglia, po spektakularnym zwycięstwie nad All Blacks, będzie starała się udowodnić, że ich zwycięstwo nad mistrzami świata nie było jednorazowym sukcesem. Utalentowani zawodnicy Stuarta Lancastera mierzą wysoko. Trzy mecze na Twickenham to dodatkowy atut tej drużyny. Nieobliczalna ekipa francuska również wygląda bardzo mocno. Trójkolorowi są w stanie wygrać z każdym, a gra, którą prezentują gdy mają dobry dzień, jest majstersztykiem rugby. Niestety problem, z którym boryka się reprezentacja Francji od kilku lat to nierówne spotkania. Na przestrzeni tygodnia drużyna ta potrafi zaskoczyć kibiców zupełnie skrajnymi występami. Jeśli jednak uda się jej rozegrać pięć spotkań na równym, wysokim poziomie to może okazać się siłą nie do zatrzymania.

Irlandia i Walia to dwa kraje, które mają sporo do udowodnienia i na pewno tanio skóry nie sprzedadzą. W lepszej sytuacji wydają się być rugbiści z Irlandii, których ostatnie występy stały na wysokim poziomie. Walijczycy, obrońcy tytułu oraz ubiegłoroczni zdobywcy Grand Slam, nie mają zbyt wielu powodów do zadowolenia. Żadna z ich drużyn nie przeszła przez fazę grupową Heineken Cup, a reprezentacja od dawna nie zanotowała na swoim koncie zwycięstwa. Six Nations będzie więc idealną okazją, aby odbić się od dna i „zamknąć usta malkontentom”. Talentów w walijskim składzie na pewno nie brakuje. Jeśli ekipa zdoła odnaleźć swoją dawną formę, może okazać się czarnym koniem zawodów. Jeśli jednak występ w turnieju zostanie dopisany do listy niepowodzeń, wtedy nad trenerem i zawodnikami zbiorą się czarne chmury.

Kandydatami do „drewnianej łyżki”, jak co roku wydają się być reprezentacje Szkocji i Włoch. Mimo że obie ekipy znacząco poprawiły swoją grę i coraz częściej zaskakują najlepsze drużyny na świecie, to nadal są o krok za rywalami. Szkocja sprawia wrażenie nieco mocniejszej, jej gra stała się ciekawsza. Zespół przestał bazować na punktach zdobywanych z kopów na bramkę i zaczął kreować groźne sytuacje w ofensywie. Jeśli Szkoci zdołają w pierwszym spotkaniu zwyciężyć w angielskiej fortecy, ich kampania może nabrać rozpędu i zaskoczyć wszystkich. Jeśli chodzi o Włochów, to na pewno żaden z rywali nie potraktuje ich jako łatwą zdobycz. Przez ostatnie lata Azzurri zapracowali na reputację silnej, ambitnej drużyny, która nigdy się nie poddaje. Wątpię jednak, by zdołali odnieść więcej niż jedno zwycięstwo.

Jak co roku, przy okazji startu Six Nations, oprócz rozmów dotyczących formy zawodników, pojawiają się pytania o strukturę turnieju. Czy powinno się rozszerzyć rywalizację o kolejne państwa? Czy wprowadzić system spadku i awansu? Czy pozostać przy obecnym systemie zdobywania punktów, czy może wprowadzić punkty bonusowe… Ja osobiście jestem dość konserwatywny w tej kwestii i mam nadzieję, że turniej pozostanie w obecnej postaci jeszcze co najmniej przez kilka lat. Nowe, nie zawsze znaczy lepsze, a gdy w grę wchodzi tak długa tradycja, ze zmianami należy być szczególnie ostrożnym. Póki co, pozostaje nam cieszyć się ze startu rozgrywek w obecnej formie. Jestem pewien, że Six Nations kolejny raz dostarczy wielu emocji. Wszystkich, którzy chcieliby jeszcze mocniej poczuć dreszcze związane z meczami, zachęcam do udziału w lidze fantasy rugby na http://espnscrum.fantasyleague.com lub w typowaniu wyników na http://www.superbru.com

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Heineken Cup - runda 6

Znamy już 8 drużyn, które przetrwały walkę w fazie grupowej i awansowały do ćwierćfinałów. Rywalizacja w tym roku była niezwykle zacięta. Za burtą znalazł się Stade Toulousain – jeden z najbardziej utytułowanych klubów. Aktualni mistrzowie - Leinster - również pożegnali się z turniejem. Jak pisałem w moim poprzednim poście, cztery drużyny zapewniły sobie awans już tydzień temu. O pozostałe miejsca toczyła się zażarta walka. Aby kontynuować swoją przygodę w turnieju, Irlandczycy z Munster musieli pokonać z bonusem francuski zespół Racing Metro. Zadanie nie było łatwe, ale zakończyło się sukcesem (29:6). Bohaterem został skrzydłowy Simon Zebo, który zdobył aż 3 przyłożenia. Oprócz niego piłkę na polu przeciwnika kładli także Conor Murray i Mike Sherry. Dzięki wygranej za 5 punktów, rugbiści z Munster wyprzedzili swoich rodaków z Leinster, którzy nie będą już mieli szansy obronić tytułu. 

Do drugiej niespodzianki doszło na Welford Road, gdzie Leicester Tigers wyeliminowali potężną Toulouse zwyciężając 9:5. Mecz toczył się w bardzo ciężkich warunkach, w prawdziwie zimowej scenerii. Z niską temperaturą i padającym śniegiem lepiej poradzili sobie gospodarze, dla których wszystkie punkty zdobył Toby Flood. Kopacze gości byli wyjątkowo nieskuteczni i zmarnowali szansę na zdobycie aż 17 punktów z podstawki!

Kolejnym ćwierćfinalistą są rugbiści z Saracens, którzy wysoko pokonali Edinburgh 40:7 i zapewnili sobie nie tylko awans, ale również grę na własnym boisku w 1/8 finału. Ich przeciwnikiem będzie zespół Ulster. Warto dodać, że było to ostatnie spotkanie Saracenów na stadionie przy Vicarage Road. Pożegnalny mecz okazał się bardzo udany. 

Kolejną ekipą, która dołączyła do grona ćwierćfinalistów jest Montpellier. Aby być pewnym awansu, Francuzi potrzebowali dwóch punktów. Do meczu z krajanami z Toulon podeszli jednak bardzo zmotywowani i pewnie pokonali lidera 23:3. Aż 15 punktów zdobył Benoit Paillaugue. Jonny Wilkinson zapisał się na tablicy wyników jako pierwszy, celnie egzekwując karnego w 4. minucie. Reszta spotkania należała jednak do gospodarzy, którzy zdominowali rywali. 

Wśród najlepszej ósemki znalazły się 3 zespoły z Anglii (Harlequins, Leicester i Saracens), 3 drużyny z Francji (Clermont, Toulon i Montpellier) oraz 2 ekipy z Irlandii (Munster i Ulster). Trudno powiedzieć, która drużyna ma największe szanse na zwycięstwo w turnieju. Faworytem bukmacherów jest Clermont, ale w fazie pucharowej wszystko może się zdarzyć. Ja nie przekreślałbym szans Anglików z  Harlequins i Leicester, którzy udowodnili, że potrafią wygrywać z najlepszymi. Na dalsze rozstrzygnięcia musimy jednak zaczekać aż do kwietnia. Na razie warto będzie obserwować jak forma z Heineken Cup przełoży się na występy reprezentacji w Six Nations. 

Poniżej ćwierćfinałowe pary:

Harlequins - Munster
Clermont - Montpellier
Toulon - Leicester Tigers
Saracens - Ulster 

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Heieneken Cup - runda 5

Heineken wkroczył w ostatnią fazę rozgrywek grupowych. Runda 5 przyniosła ciekawe rozstrzygnięcia. Znamy już 4 ekipy, które zapewniły sobie awans do play-off. Harlequins, Toulon, Clermont i Ulster są pewne miejsca w pierwszej ósemce. O cztery pozostałe pozycje walka będzie toczyć się za tydzień. Kandydatami są drużyny: Saracens, Munster, Toulouse, Leicester, Leinster i Montpellier. Kibicom pozostaje z niecierpliwością czekać na rozstrzygnięcia, które przyniesie następny weekend.

czwartek, 10 stycznia 2013

Jonah Lomu - „legendy rugby”

Zgodnie z wcześniejszą obietnicą, przedstawiam pierwszy post z cyklu „legendy rugby”. Zdecydowałem się rozpocząć serię od mojego najwcześniejszego rugbowego idola - Jonah Lomu. Gdy miałem kilkanaście lat Lomu pojawił się na scenie międzynarodowej, w niespotykanym dotąd stylu. Jako niespełna dwudziestoletni zawodnik potrafił przebiegać pomiędzy światowej klasy graczami jakby byli marionetkami. Jego siła, szybkość, dynamika i pewność siebie były wręcz niesłychane. Pamiętam, gdy jako nastolatek bawiłem się z bratem piłką do rugby - niemal zawsze, któryś z nas wcielał się w postać Lomu i próbował pokonać przeciwnika w sytuacji jeden na jeden, tak jak zrobiłby to gigant z Nowej Zelandii. Pamiętam jak wśród moich kolegów z drużyny popularna stała się „fryzura a'la Lomu”. Zawodnik ten zmienił mój sposób patrzenia na rugby. Był pierwszym wielkim sportowym bohaterem, który wywarł na mnie tak duże wrażenie. Obserwując jego grę oraz warunki fizyczne wydawało mi się, że w tym co robi osiągnął doskonałość. W moich oczach był zawsze o klasę wyżej od rywali, a prawie każdy jego kontakt z piłką stwarzał groźne, punktowe sytuacje. 

Lomu stał się dla mnie zawodnikiem-wzorem, wedle którego oceniałem grę swoją i innych. Był wyznacznikiem najwyższej jakości, o osiągnięciu której marzył każdy młody rugbista. Jestem pewien, że spora rzesza ludzi związanych z rugby była nim zafascynowana podobnie jak ja. Myślę, że czytając ten post będzie im miło powspominać grę Lomu. Graczy i kibiców z młodszego pokolenia zachęcam do zapoznania się z biografią legendarnego olbrzyma, który zmienił oblicze naszego sportu. Poniżej przedstawiam krótki opis jego kariery oraz materiał filmowy, w którym doskonale widać jakie spustoszenie siał w liniach obronnych przeciwników.

Jonah Tali Lomu urodził się 12 maja 1975 roku w Auckland w Nowej Zelandii. Imponujących rozmiarów skrzydłowy All Blacksów uznawany jest za pierwszą profesjonalną super gwiazdę rugby. Lomu dorastał w biednych przedmieściach Auckland i do wieku 14 lat grał w rugby trzynastoosobowe. Dzięki swojemu niezwykłemu talentowi i ciężkiej pracy stał się później multimilionerem. Jest uznawany za pierwszego rugbistę i pierwszego nowozelandzkiego sportowca, który zarobił milion dolarów.

Pieniądze były jednak tylko następstwem sukcesu, jaki osiągnął ten zawodnik. Sławę i prestiż zyskał na boisku dzięki talentowi, fantastycznym warunkom fizycznym i zaangażowaniu. Lomu, mierzący 196 cm, ważący 119–125 kg, potrafił pokonać dystans 100 metrów w 10,8 sekundy! Był przy tym niezwykle dynamiczny i silny, siał więc spustoszenie w obronie przeciwników jak nikt inny.

Lomu stał się powszechnie znany w 1994 roku podczas turnieju siódemek w Hongkongu. Wkrótce później, 26 czerwca 1994 roku, w Christchurch zadebiutował w reprezentacji Nowej Zelandii w rugby piętnastoosobowym. Zagrał przeciwko Francji, miał wtedy 19 lat i 45 dni i był najmłodszym zawodnikiem w historii, który wystąpił w oficjalnym meczu w barwach All Blacks. 

W 1995 roku, pomimo tylko dwóch oficjalnych meczów w reprezentacji, wystąpił w Pucharze Świata, gdzie zaszokował wszystkich swoim niezwykłym talentem. Zdobył 7 przyłożeń w 5 meczach, w tym aż 4 przeciwko Anglii w półfinale. Na szczególną uwagę zasługują punkty zdobyte, dosłownie, po przebiegnięciu przez angielskiego obrońcę Mike'a Catta. Jest to jedna z moich ulubionych akcji, którą mogę oglądać bez końca. 

Na Pucharze Świata w 1999 roku Lomu zdobył kolejne 8 przyłożeń i z wynikiem 15 stał się niepokonanym do dziś rekordzistą pod tym względem. W sumie zapisał na swoim koncie 37 przyłożeń i 185 punktów w 63 oficjalnych meczach międzynarodowych w barwach Nowej Zelandii. Niestety kariera tego znakomitego zawodnika zakończyła się przedwcześnie z powodu poważnych problemów zdrowotnych. Pod koniec 1995 roku okazało się, że Lomu ma chorą nerkę - cierpi na zespół nerczycowy. Musiał być poddawany dializom, a w 2004 roku przeszedł przeszczep nerki. Mimo starań nigdy nie powrócił do swojej dawnej formy. 

Jonah Lomu został odznaczony prestiżową nagrodą IRPA za wkład jaki wniósł w rozwój rugby. Tylko dwóch graczy przed nim doznało takiego zaszczytu. Pojawienie się tego zawodnika na arenie międzynarodowej zbiegło się w czasie z wejściem rugby w erę profesjonalizmu. Jego niezwykła gra w dwóch Pucharach Świata była ozdobą turniejów. Lomu zapoczątkował tendencję kreowania dużych, silnych i zarazem szybkich skrzydłowych. Stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych rugbistów na świecie i wzorem do naśladowania dla przyszłych pokoleń. Jest jednym z moich sportowych idoli, a akcje w jego wykonaniu od lat świetnie sprawdzają się jako materiał motywacyjny przed meczem. 

Poniżej kilka wybranych fragmentów z gry jednego z najbardziej utalentowanych rugbistów na świecie.

 


sobota, 5 stycznia 2013

Rozwój bloga w 2013 roku

Początek Nowego Roku to niezwykły okres. Sprzyja refleksjom, planowaniu i podejmowaniu decyzji dotyczących przyszłości. Postanowiłem poświęcić chwilę, by zastanowić się nad planem rozwoju bloga w najbliższym czasie. Ostatnie miesiące były dla mnie bardzo udane. Mój blog stale się rozwijał i zyskiwał coraz większe uznanie w oczach rugbowej społeczności, a jego prowadzenie dało mi wiele radości. Serdecznie dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze oraz słowa zachęty, które otrzymywałem od moich czytelników. Nie zamierzam spoczywać na laurach, a moim noworocznym postanowieniem jest dalszy rozwój i udoskonalanie bloga. Mam nadzieję, że zarówno stali czytelnicy, jak i nowi goście znajdą interesujące treści i będą czerpać przyjemność z czytania.

W nowym roku postanowiłem wprowadzić kilka zmian i nowości. Pierwszą z nich będzie dział, w którym zajmę się przybliżeniem sylwetek wybitnych rugbistów, zarówno grających, jak i tych, którzy zakończyli już swoje kariery. Bohaterem, który rozpocznie cykl będzie jeden z moich idoli, który zyskał zasłużony podziw niemal całego rugbowego świata - Jonah Lomu.

Niektórzy z Was na pewno zauważyli, że na blogu pojawiła się opcja z możliwością przesłania dobrowolnej darowizny przez PayPal. Wszystkie zdobyte w ten sposób  fundusze zostaną wykorzystane na rozwój bloga i powiększania kolekcji odznak rugbowych.

Dziękuję i życzę udanego 2013 roku!