MyMenu1

czwartek, 4 lutego 2016

Kto wygra Six Nations?


Do rozpoczęcia najważniejszego europejskiego turnieju rugby pozostało już tylko kilka dni. Emocje związane z Pucharem Świata opadły i uwaga kibiców znów skupia się na rywalizacji o prymat na Starym Kontynencie. Tegoroczny Six Nations zapowiada się bardzo ciekawie i z pewnością dostarczy wielu wrażeń. Poniżej przedstawiam krótką analizę każdej drużyny.


Anglia
Pierwszy raz w historii trenerem reprezentacji Anglii został obcokrajowiec. Eddie Jones – doświadczony Australijczyk, który zaimponował m.in. znakomitym przygotowaniem Japonii stoi przed trudnym zadaniem. Oczekiwania względem Anglii są bowiem bardzo wysokie. Po nieudanym występie na Pucharze Świata Anglicy potrzebują sukcesu.

Mimo że Eddie Jones nie miał zbyt wiele czasu na pracę ze swoim nowym zespołem to sądzę, że już teraz zobaczymy pierwsze efekty. Spodziewam się, że Anglia będzie lepiej zorganizowana w stałych fragmentach gry, szczególnie w autach. Duży nacisk zostanie położony na skuteczniejszą obronę a styl gry w ofensywie zostanie pewnie nieco uproszczony. 

Od kilku lat problemem ekipy czerwonej róży są środkowi. Poprzedni trener – Stuart Lancaster – próbował wielu kombinacji, ale żadna z nich nie była idealna. Centrami, których wybrał Jones byli Henry Slade i Manu Tuilagi, ale żaden z nich nie może aktualnie zagrać. W tej sytuacji, z numerem 12 może wystąpić łącznik ataku Owen Farrell. Towarzyszyć będzie mu znakomity Jonathan Joseph, który potrafi siać spustoszenie w defensywie rywali.

Kontrowersyjną decyzją był wybór kapitana – Dylan Hartley ma dowodzić drużyną, mimo że sam miał spore problemy z dyscypliną na boisku. Wielokrotnie incydenty związane z niesportowym zachowaniem sprawiły, że łącznie otrzymał aż 54 tygodnie kary. Trudno powiedzieć czy wybór „chuligana” Hartley na kapitana okaże się słuszny. 

Pierwszy mecz Anglia rozegra w Edynburgu, gdzie zmierzy się z trudnym przeciwnikiem. Aby myśleć o końcowym sukcesie musi pokonać Szkocję, co na pewno nie będzie prostym zadaniem.


Irlandia
Obrońcy tytułu stoją przed szansą utrzymania korony przez kolejny rok. Jak dotąd żadnej drużynie nie udało się wygrać Six Nations trzy razy z rzędu. Tym razem szanse podopiecznych Joe Schmidta zostały dość poważnie nadszarpnięte przez liczne kontuzje. Peter O’Mahony i Iain Henderson nie wystąpią w turnieju, Mike Ross i Cian Healy nie grali od grudnia. Dodatkowo, Irlandia musi radzić sobie bez światowej klasy lidera Paula O’Connella, który zakończył karierę.  

Mimo tego, Irlandczycy nadal dysponują niebezpiecznym składem. Moją uwagę przykuł Stuart McCloskey, który znakomicie radzi sobie w barwach Ulster, w dobrej formie jest również Payne, który oferuje ciekawą alternatywę na pozycji obrońcy, gdzie z powodzeniem może zastąpić Roba Kerney’a. Utalentowani zawodnicy trzeciej linii m.in. Sean O’Brien oraz środkowi ataku są mocnym elementem obrony, który potrafi skutecznie rozbić atak rywali. W ostatnich latach ofensywa ekipy Schmidta opierała się na mądrej grze nogą. Ciekaw jestem czy również w tym roku zespół zastosuje tą strategię. 

Irlandia zaczyna od starcia z Walią w Dublinie. Wynik tego meczu będzie niezwykle istotny, szczególnie, że po nim czekają dwa wyjazdowe spotkania – z Francją i Anglią. 


Francja
Ostatnie lata to regres trójkolorowych. W czterech edycjach turnieju, nie zdołali wspiąć się wyżej niż na czwarte miejsce. W Pucharze Świata Francja doznała kompromitującej porażki 62:13 z Nową Zelandią. Nowy trener Guy Noves z pewnością będzie chciał przywrócić utracony honor reprezentacji. Zadanie nie będzie jednak łatwe.

Jak zawsze Francuzi się nieprzewidywalni a ich forma jest niestabilna. Jednego dnia mogą wygrać z najlepszą ekipą na świecie by następnego przegrać z zupełnie przeciętnym rywalem. Problemem nadal pozostają kluczowe pozycje łącznika ataku oraz łącznika młyna. 

W ekipie nie brakuje jednak młodych talentów. Duże nadzieje pokładane są np. w gwieździe rugby siedmioosobowego – Virimi Vakatawa. Kapitanem wybrany został młynarz Guillhem Guirado, który znakomicie radzi sobie w zespole Toulon.

Francja zaczyna od teoretycznie prostego meczu przeciwko Włochom by tydzień później zmierzyć się z Irlandią. Kluczem do sukcesu będzie stabilna forma. 


Walia
Zespół Warrena Gatlanda uporał się z plagą kontuzji i do turnieju przystępuje z bardzo mocnym i dobrze ułożonym składem. Silnymi punktami będą dynamiczna trzecia linia oraz znakomity kopacz. Dan Biggar jest w świetnej formie a skuteczne kopy z podstawki mogą okazać się nieocenione w ostatecznym rozrachunku. 

Obrona Walii jest rewelacyjna, ale atak nie działał ostatnio tak dobrze jak mógłby. Jeśli zespół wykorzysta swój talent w ofensywie to moim zdaniem będzie jednym z faworytów do zwycięstwa w turnieju. 

Gracze, na których warto zwrócić uwagę to kapitan Sam Warburton, wspieracz Alun Wyn Jones oraz środkowi Jamie Roberts i Jonathan Davies.

Walia zaczyna od trudnego wyjazdowego meczu z Irlandią, później dwa razy z rzędu zagra w Cardiff – ze Szkocją i Francją, następnie zmierzy się z Anglią na Twickenham by zamknąć kampanię meczem z Włochami u siebie. Układ gier jest więc całkiem korzystny.


Szkocja
Szkocja uratowała honor Europy na Pucharze Świata i była o włos od zakwalifikowania się do półfinałów. Trener Vern Cotter zbudował zespół, który może walczyć z najlepszymi na świecie. Prosta gra opierająca się na silnej, dynamicznej pierwszej piątce młyna oraz kilku utalentowanych graczach ataku, którzy są w stanie wykańczać punktowe akcje to silne punkty. 

Jeden z najlepszych łączników młyna na świecie – Greg Laidlaw znakomicie dyryguje grą drużyny a jego doświadczenie jest niezastąpione w kluczowych sytuacjach. Powodem do zmartwień jest za to obrona, która niestety zawodzi zbyt często. Na RWC 2015 Szkocja straciła aż 14 przyłożeń w 5 meczach. Ten element gry musi zostać poprawiony.

Najistotniejszym wydaje się być pierwszy pojedynek, w którym Szkoci zmierzą się w Edynburgu z Anglią. Jeśli gospodarze zdołają zwyciężyć to będą liczyć się w wyścigu o najwyższe laury, w przeciwnym razie ich sytuacja się skomplikuje. 


Włochy
Włosi są moim zdaniem kandydatem do drewnianej łyżki. W zespole brakuje silnych zmienników. Kilka kontuzji wymusiło rotacje w składzie i znalazło się w nim aż dziesięciu zawodników, którzy będą debiutować w reprezentacji. Co prawda Sergio Parisse jest wybitnym liderem, który potrafi pociągnąć za sobą cały zespół, ale nie sądzę by tym razem wystarczyło to na odniesienie zwycięstwa nad mocniejszymi rywalami. 

Azzurri są bardzo ambitni i w ostatnich latach poczynili olbrzymie postępy, w tym roku wydają się jednak nieco słabsi niż zazwyczaj. Jak zwykle kluczowym momentem będzie ostatnie 20 minut meczu. To właśnie wtedy włoski zespół jest najbardziej podatny na stratę punktów. 


Poprzednia edycja Pucharu Sześciu Narodów udowodniła, że turniej może być bardzo wyrównany i ekscytujący. Niemal do ostatniej chwili nie było wiadomo, kto zwycięży, a mecze piątej kolejki zapadły w pamięć wszystkim kibicom. Jestem pewien, że także tegoroczne zawody będą obfitować w ciekawe mecze. Wydaje się, że walkę o ostateczny tryumf kolejny raz stoczą między sobą Walia, Irlandia i Anglia. Ja jednak pokuszę się o bardzo ryzykowną opinię i postawię na zespół, który może stać się czarnym koniem zawodów – Szkocję. Liczę na niespodziankę i sukces podopiecznych Verna Cottera.