MyMenu1

niedziela, 24 sierpnia 2014

Fantastyczne mecze drugiej rundy Rugby Championship


Tydzień temu kibice oglądali dwa niezbyt piękne mecze, w których padło zaledwie jedno przyłożenie. Druga runda Rugby Championship nadrobiła braki z nawiązką. Zdobyto aż 14 przyłożeń a oba spotkania były pokazem wspaniałego rugby w wykonaniu najlepszych.



Nowa Zelandia zdemolowała Australię
Jeśli ktoś wątpił w formę Nowej Zelandii i jej kapitana Richiego McCaw to sobotni mecz rozwiał chyba wszelkie wątpliwości, nie pozostawiając złudzeń, co do tego kto jest najlepszy na świecie. Rozdrażnieni remisem z Australią All Blacks, wyszli na rewanżowy mecz zdeterminowani by udowodnić, że rezultat sprzed tygodnia był tylko drobnym wypadkiem przy pracy a ich supremacja pozostaje niezachwiana. Nowa Zelandia zagrała jedno z najlepszych spotkań w tym roku i wydawało się, że w każdym elemencie jest o poziom wyżej od rywali. 50 punktów zdobytych przeciwko trzeciej drużynie w rankingu IRB mówi samo za siebie.

Mecz zaczął się po myśli Wallabies, którzy już w pierwszej minucie zapisali na swoim koncie 3 punkty, gdy Kurtley Beale kopnął piłkę między słupki. Chwilę później tym samym odpowiedział Aaron Cruden. Kopacze wymienili jeszcze po jednym karnym i w 13 minucie było 6:6. Richie McCaw ukarany został żółtą kartką – dopiero drugą w 129 meczach – i Australia z pewnością liczyła, że będzie to zwrotny moment meczu. Nowa Zelandia poradziła sobie świetnie, nie tylko nie stracili punktów, ale okres gry ze stratą zawodnika wygrali 3:0. Mistrzowie świata rozkręcali się z minuty na minutę, zwiększali tempo i dynamikę gry, konstruując coraz śmielsze ataki. W 22. minucie zawodnik Australii – Rob Simmons poszedł na 10 minut na ławkę kar. To wystarczyło, by All Blacks odeszli rywalom na bezpieczną odległość. W 27. minucie Nowa Zelandia wykorzystała przewagę gracza w młynie zwartym i sędzia był zmuszony podyktować karną piątkę. 3 minuty później wspaniały kontratak zakończył Julian Savea. Cruden podwyższył oba przyłożenia i było 23:6. Takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa.

Po zmianie stron gospodarze kontynuowali szybką grę a ich ataki przysparzały coraz więcej problemów przyjezdnym. W 53. minucie po kolejnym ładnym zagraniu Richie McCaw zdobył przyłożenie, Cruden dołożył 2 punkty z podstawki i było 30:6. Niedługo później dobrze skonstruowany maul wjechał na pole punktowe przeciwnika i McCaw zaliczył drugie w tym meczu punkty. W 60. minucie swoją „piątkę” dopisał Kieran Read. Cruden celnie egzekwował podwyższenia i było aż 44:6! Po indywidualnych akcjach Israela Folau i Michaela Hoopera Australia zdołała nieco zmniejszyć rozmiary porażki. Na 15 minut przed końcem spotkania było 44:20. Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy, Steven Luatua położył piłkę między słupami a kop Aarona Smitha ustalił wynik na 51:20.

Nowa Zelandia pokazała prawdziwą mistrzowską klasę, przeciwnicy nie byli w stanie odpowiedzieć na tak intensywne tempo gry. All Blacks kolejny raz udowodnili, że są największą rugbową potęgą. Wszyscy zawodnicy zagrali bardzo dobrze a akcje, które konstruowali zapierały dech w piersiach. Na specjalne wyróżnienie z pewnością zasłużył kapitan Nowej Zelandii Riche McCaw, który do swojej imponującej kariery dopisał kolejne rekordy. Poniżej przypomnę kilka z nich. W 129 meczach w reprezentacji (żaden zawodnik młyna nie zagrał więcej) odniósł 114 zwycięstw (najwięcej na świecie). Jako kapitan prowadził zespół All Blacks aż 92 razy, zwyciężając 81 spotkań. Zdobył 23 przyłożenia – rekord wśród zawodników młyna, a 11 przyłożeń przeciwko Australii to największa ilość jaką zdobył jeden gracz przeciwko jednemu krajowi. 


Argentyna o włos od historycznego sukcesu
Rewanżowy mecz w Salta, gdzie Pumy podejmowały Springboki odbywał się w upalny dzień sprzyjający szybkiej grze. Tym razem reprezentacja RPA nie może usprawiedliwiać się trudnymi warunkami pogodowymi jak miało to miejsce przed tygodniem. Podopieczni Heyneke Meyera odnieśli bardzo szczęśliwe zwycięstwo, ale forma zawodników pozostawiała wiele do życzenia. Mecz toczył się pod dyktando gospodarzy, którzy przeważali niemal w każdym elemencie gry - muszę przyznać, że tak dobrze grającej Argentyny jeszcze nie widziałem! Młynarze zdominowali rywali, kilka razy wręcz ośmieszając zawodników RPA w młynach zwartych, które zazwyczaj stanowiły groźną broń Springboks. Pumy od pierwszych minut spotkania narzuciły swój styl, kreowały bardzo niebezpieczne, szybkie i dynamiczne akcje. Przyjezdni zostali zepchnięci do defensywy i w pierwszej połowie niemal nie istnieli. Przewaga terytorialna gospodarzy wynosiła aż 67% a posiadanie piłki 61%. 

Argentyńczycy nie byli w stanie w pełni udokumentować swojej przewagi. Co prawda, w 26. minucie ich odważna gra przyniosła rezultat, Manuel Montero zdobył przyłożenie i Pumy prowadziły 13:6, ale wkrótce potem goście kopnęli trzeciego karnego zmniejszając stratę do 4 punktów. W 31. minucie Ruan Pienaar wykorzystał prosty błąd przeciwników i Brian Habana przyklepał piłkę na polu punktowym. Gospodarze kontynuowali napór, zabrakło im jednak dokładności, byli blisko zdobycia przyłożenia, próba kopu na bramkę okazała się niecelna i mimo ich starań wynik nie uległ zmianie. Pierwsza część meczu zakończyła się 13:16. 

Po zmianie stron Argentyna wznowiła wysiłki, jeszcze bardziej podkręcając tempo ataków. W 46. minucie przeprowadziła akcję za 7 punktów (5 pkt. Tomas Cubelli, 2 pkt. Nicolas Sanchez). 4 minuty później dołożyła trzecie przyłożenie (Joaquin Tuculet). W 55. Minucie Sanchez trafił karnego i było 28:16. 

Gospodarzom zabrakło jednak doświadczenia i w ostatnich 20 minutach meczu, pozwolili rywalom dojść do głosu. 12 punktowa przewaga stopniała do 5, gdy punkty zdobył Cornall Hendricks i podwyższył Morne Steyn. Argentyńska defensywa została poddana trudnej próbie. Gospodarze wybronili kilka ataków i młyn na 5 metrach. W 65 minucie Nicolas Sanchez minimalnie nie trafił dropgola, który zapewniłby bezpieczną przewagę. W 68. minucie dobrze zorganizowany maul autowy gości wjechał na pole punktowe rywali, piłkę przyłożył Marcell Coetzee a Morne Steyn dołożył celne podwyższenie. Na 11 minut przed końcem Springboks prowadzili 28:30. Marcelo Bosh odpowiedział skutecznie egzekwowanym kopem na bramkę z trudnej, dalekiej pozycji i w 73. minucie goście znów wyszli na prowadzenie (31:30). Na 4 minuty przed końcem meczu Steyn, złamał serca miejscowych kibiców trafiając z podstawki i ustalając końcowy wynik spotkania na 31:33.

Argentyna zasłużyła na ogromne słowa uznania. Grała jak równy z równym, przez większą część meczu będąc lepszą drużyną niż druga w rankingu IRB reprezentacja RPA. Pumy udowodniły, że dysponują jedną z najlepszych formacji młyna na świecie, że potrafią konstruować ciekawe i skuteczne akcje ofensywne i przede wszystkim, że nikt nie powinien ich lekceważyć. Przy takiej grze ich pierwsze zwycięstwo w Rugby Championship jest tylko kwestią czasu. Margines dzielący wygraną i porażkę w meczach na najwyższym poziomie jest czasem bardzo mały. W tym przypadku zaważyła forma kopaczy (Argentyna spudłowała 2 karne i dropgola, Springboks trafili 100% kopów). Ekipa RPA, mimo że po dwóch kolejkach powadzi w tabeli, może mówić o sporym szczęściu. Na pewno czeka ją wiele pracy, bowiem Nowa Zelandia i Australia będą stanowić jeszcze większe wyzwanie niż Argentyna.

sobota, 16 sierpnia 2014

The Rugby Championship – runda 1


Pierwsza kolejka najważniejszego turnieju na Południowej Półkuli za nami. Trzy największe rugbowe potęgi, do których w 2012 roku dołączyła Argentyna rozpoczęły walkę o dominację. Tytułu broni Nowa Zelandia, która od 1996 roku tryumfowała aż 12 razy. Mistrzowie Świata przystępowali do turnieju z imponującą serią 17 zwycięstw z rzędu. Nie udało się jednak osiągnąć rekordowej – osiemnastej wygranej, ponieważ mecz otwarcia zakończył się remisem 12:12.

Spotkanie w Sydney toczyło się w bardzo ciężkich warunkach atmosferycznych. Silny deszcz, który zaczął padać jeszcze przed początkowym gwizdkiem sędziego i utrzymywał się przez większość meczu, skutecznie utrudniał grę obu drużynom. Wszystkie punkty zdobyto z podstawki – Kurtley Beale i  Aaron Cruden wymienili po cztery karne. Początkowo Nowa Zelandia była dominującą stroną, miała przewagę terytorialną i znajdowała się w posiadaniu piłki znacznie częściej niż rywale. All Blacks zmuszali przeciwnika do popełniania błędów i przed przerwą wykorzystali 3 karne, zapisując na swoim koncie 9 punktów. W miarę upływu czasu Wallabies grali coraz odważniej, jeszcze przed zmianą stron przejęli inicjatywę a w ostatnich minutach pierwszej połowy mogli kopać karnego z dogodnej pozycji i zmniejszyć stratę do 3 punktów. Ostatecznie postanowili zaryzykować i próbować zdobyć przyłożenie. Nie udało im się jednak sforsować nowozelandzkiej defensywy a gdy po kolejnym karnym kapitan zdecydował, że pora przyjąć punkty z kopu na bramkę, Kurtley Beale trafił w słupek. Pierwsze 40 minut zakończyło się prowadzeniem przyjezdnych 3:9.

Po zmianie stron Australia odrabiała straty. W 55. minucie był remis 9:9. Cruden trafił karnego w 59. minucie, ale Beale odpowiedział tym samym w 69. Nowa Zelandia miała problem z dyscypliną, popełniając sporo przewinień w przegrupowaniach – dwóch zawodników (Wyatt Crocket i Beauden Barrett) zostali ukarani żółtymi kartkami. Gospodarze mieli kilka dogodnych szans na zdobycie przyłożenia. Raz znaleźli się na metr przed polem punktowym… Obrona Nowej Zelandii, mimo że przez 20 minut osłabiona brakiem gracza, pozostała skuteczna. Spotkanie zakończyło się podziałem punktów, a obie drużyny wyglądały na zawiedzione z powodu niewykorzystanej szansy. Po meczu kapitan All Blacks – Richie McCaw powiedział „To była ciężka bitwa, warunki pogodowe odegrały dużą rolę, trudno było uzyskać płynność w grze ofensywnej. Biorąc wszystko pod uwagę, wynik 12:12 jest pewnie sprawiedliwym odbiciem tego co działo się na boisku.” 

Drugi mecz, w którym rugbiści RPA podejmowali Argentynę również toczył się w trudnych warunkach. Deszcz i stojąca na boisku woda przyczyniły się do sporej ilości błędów. Pierwsze i jak się później okazało jedyne punkty w spotkaniu, już w pierwszej minucie zdobył Ruan Pienaar. Springboks przystępowali do meczu ze sporymi nadziejami licząc na pięciopunktowe zwycięstwo. Ich gra pozostawiała jednak wiele do życzenia. Zawodnicy RPA nie byli w stanie skutecznie zdominować rywali. W poczynania obu zespołów wdarło się sporo chaosu. Jak się wydaje bardziej sprzyjało to gościom, którzy przez cały mecz utrzymywali wynik kontaktowy. W ostatnich minutach Argentyńczycy byli bliscy zdobycia punktów i doprowadzenia do remisu, ostatecznie jednak gospodarze zdołali się obronić. RPA dość szczęśliwie zwyciężyło 13:6, ale przyjezdni kolejny raz pokazali, że nie należy ich lekceważyć. Ich formacja młyna oraz twarda obrona są w stanie przysporzyć wiele problemów najlepszym drużynom na świecie. 

Za tydzień czeka nas runda rewanżowa. Żadna z ekip nie może być w pełni zadowolona z formy w pierwszej kolejce. Trenerów i zawodników czeka sporo pracy, aby wyeliminować błędy i poprawić grę.