Co się stało z Sale Sharks? To pytanie zadaje sobie większość kibiców rugby w Manchesterze i północno-zachodniej Anglii. Klub, któremu przed sezonem towarzyszył duży szum medialny, klub, który do składu ściągnął gwiazdy wielkiego formatu takie jak Richie Gray, Danny Cipriani czy Andy Powell, po czterech kolejkach jest największym zaskoczeniem w Aviva Premiership. Niestety zaskoczeniem negatywnym.
Sale Sharks przystępowali do sezonu z wielkimi ambicjami. Mieli walczyć o miejsce w pierwszej czwórce Aviva Premiership i dołączyć do elity klubów europejskich. Apetyty kibiców zostały mocno podsycone, wykonano ogromną pracę, by zbudować silny wizerunek medialny. Tym większe jest rozczarowanie fanów dotyczące formy ich ulubieńców. Po czterech kolejkach zespół jako jedyny przegrał wszystkie cztery mecze i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. O ile porażki z silnymi ekipami Exeter, Saracens czy Harlequins można w pewien sposób usprawiedliwić, to przegrana na własnym stadionie z beniaminkiem ligi London Welsh była dotkliwym ciosem dla większości kibiców.
Miałem wątpliwą przyjemność obserwować ten mecz na żywo. Niestety podobnie jak inni kibice srogo się zawiodłem. Po pierwsze nowy Salford City Stadium, mimo że jest dobrym nowoczesnym obiektem, ma jedną olbrzymią wadę. Dojazd do stadionu to prawdziwy koszmar! Podróż komunikacją miejską z centrum miasta zajęła mi prawie 2 godziny. Niewiele lepiej wyglądała wyprawa samochodami innych kibiców, którzy podobnie jak autobusy utknęli w gigantycznym korku. Kolejną wadą są ceny biletów. O ile najtańsze miejsca w cenie 15 funtów zostały wyprzedane w komplecie, to droższe sektory za 33 i 45 funtów świeciły pustkami. Mecz zgromadził tylko 7500 kibiców, którzy nie mieli zbyt wielu powodów do radości. Już po 10 minutach gospodarze przegrywali 0:13.
Mimo że początek nowego sezonu okazał się dla zespołu fatalny, mam nadzieję, że drużyna pokaże charakter i że problemy, z którymi boryka się obecnie zostaną szybko rozwiązane. Podobnie jak większość fanów Sharksów gorąco wierzę, że zespół złapie wiatr w żagle a Salford City Stadium stanie się prawdziwą fortecą północnej Anglii.